O stawaniu się stoikiem w IT - część II
- Cezary Ochman

- 6 dni temu
- 2 minut(y) czytania
W ślad za moim niedawnym postem dotyczącym zastosowania stoicyzmu w IT (dostępnym tutaj: LINK) dziś poruszę kilka najczęstszych ćwiczeń, które od lat stosuję i które służą mi za swego rodzaju mentalny toolbox. Zanim jednak przejdę do konkretnych metod chciałbym raz jeszcze podkreślić, że stoicyzm ma ponad 2300 lat, a jego działanie zostało przefiltrowane przez miliony ludzkich głów, co potwierdza jego skuteczność. Stoicyzm był też bazą dla niektórych nurtów psychologicznych - jak np. popularna aktualnie terapia poznawczo-behawioralna. Patrząc na "epidemię" chorób psychicznych oraz obserwowaną kruchość ludzi w "zachodnim świecie" myślę, że warto dzielić się sprawdzonymi i działającymi narzędziami, aby redukować wszechobecne cierpienie ludzkich dusz. A ćwiczenia stoickie mogą nam w tym bardzo pomóc. Poniżej omówię kilka najlepszych (w mojej ocenie) ćwiczeń stoickich. Zaczynajmy redukować stres w IT w imię ducha ZdrowOpsu 😉

Jednym z najczęstszych ćwiczeń stoickich jest dychotomia kontroli, czyli w prostych słowach rozróżnienie między tym, co od nas zależy (nasze myśli, osądy, działania), a tym na co nie mamy wpływu (opinie innych, wydarzenia zewnętrzne, efekt spotkania). Następnym razem np. podczas jakiegoś eventu scrumowego spróbuj zastanowić się nad tym na co masz wpływ podczas takiego spotkania, a na co nie masz wpływu. W ostatecznym rozrachunku mamy bardzo mały wpływ na większość elementów w naszym życiu - dlatego warto skupić swoją energię tylko na tym, na co mamy wpływ, a wtedy dzieje się magia.
Kolejnym ćwiczeniem stoickim jest prowadzenie dziennika i podsumowywanie dnia. Czyli na koniec dnia siadasz z notesem i spisujesz najważniejsze wydarzenia z danego dnia koncentrując się na tym co zrobiłeś dobrze, co można było zrobić lepiej i na jakie wydarzenia miał_ś wpływ lub nie. Wystarczy 10 minut dziennie i to ćwiczenie zdziała cuda. Prowadzenie dziennika dnia jest też zalecane przez psychologów, bo w ten sposób przerzucamy swoje problemy na kartkę papieru - tak jakbyśmy komuś się zwierzali. Może trochę tak jak podczas retrospektywy - znajdujemy problem i próbujemy znaleźć rozwiązanie w kolejnym sprincie.
Ostatnim ćwiczeniem jest akceptacja tego co nam się wydarzyło i tzw. amor fati, czyli miłość do losu. Jak opisałem w pierwszy ćwiczeniu - na większość rzeczy w życiu nie mamy wpływu więc pozostaje nam dobranie właściwej reakcji pod nasze myślenie o danej rzeczy (i wbrew pozorom istnieje na to przestrzeń między bodźcem, a reakcją). Poprzez akceptację losu akceptujemy to co nam się wydarzyło. Akceptujemy to jako konieczne i najlepsze dla całości wszechświata. Oczywiście po akceptacji (która nie jest rezygnacją!) możemy przejść do działania i próby zmiany tego czegoś, bo również nasze działania są zależne od nas. Czyli po akceptacji buga na produkcji bierzemy się za jego fix 😉
Wszystkie powyższe ćwiczenia wymagają systematycznych ćwiczeń. Nie będzie tak, że nagle cały ten stres zniknie. Jednak i gdy wejdziesz w nawyk myślenia jak stoicy to zauważysz ogromną zmianę, która znacznie wpłynie na poziom Twojego stresu oraz jakość życia. Już niebawem kolejna część i kolejne perspektywy oraz ćwiczenia dla stoików w IT – stay tuned 😉 Tymczasem podziel się komentarzem, czy znasz i czy stosujesz wymienione powyżej ćwiczenia stoickie?




Komentarze